Entopia
Tereny elfów => Srebrzysta Puszcza => Wątek zaczęty przez: Maud w Czerwiec 17, 2013, 16:51:03
-
Drzewa dają miły cień i przepuszczają światło. Jest pięknie i nie tak ciemno.
-
Wszedłem. Usiadłem pod drzewem.
-
Mam pomysł:
Maud się upije!
Co ty na to?
-
Wyjąłem Oko Północy. Zacząłem mu się przyglądać. Biała perłowa gałka oczna z czarną tęczówką i źrenicą, zawirowała wewnątrz kryształowej kuli i wskazała północ źrenicą.
_______________________________
??? What? A po co? ;D
-
Bo mi się nudzi.
-
Schowałem Oko.
_____________________________
No dobra. Twoje zdrowie! ;D xD
-
Idę po butelki >.<"...xD
-
Weszłam przechodząc obok Sirfalasa z tymi butelkami i nie zauważając go. Szłam w stronę jakiejś jasnej polanki.
-
Usiadłam na trawie obejmując rękami kolana i z zamyśleniem spoglądając na to co przyniosłam.
-
Odprowadziłem Maud wzrokiem. Moją uwagę przykuły podejżane butelki. Westchnąłem i wstałem. Podszedłem do Maud.
- Po co ci to? Chcesz się upić? - spytałem łagodnie.
-
Skinęłam głową.
-Zapomnieć przynajmniej przez chwilę.
-
- O czym? - spytałem dobitnie, siadając po turecku przed nią.
-
-O wszystkim.- powiedziałam cicho.
-
Uniosłem brwi.
- Nawet jak się nazywasz? - spytałem drwiąco, lecz zaraz spoważniałem. - O co chodzi? Co się stało? - zażądałem odpowiedzi.
-
Spojrzałam na niego unosząc brwi.
-A co to ma za znaczenie?- mruknęłam
-
Uniosłem jedną szkarłatną brew.
- Żadna istota nie upija się ot, tak. - pstryknąłem palcami, unosząc rękę.
-
-Zawsze można zacząć- powiedziałam kładąc się na trawie.
-
Wzruszyłem ramionami, również padając na trawę, po przeciwnej stronie.
- Nie wiem, jak można to to pić, i jeszcze zatruwać siebie i otoczenie.
-
-Widocznie nie masz zbyt wielu problemów- powiedziałam ironicznie patrząc w chmury.
I jak ona ma się teraz upić jak jej prawisz morały nad uchem >.<".
-
Usiadłem i złapałem się za serce melodramatycznym gestem.
- Och, cios w samo serce. - zadrwiłem.
-
Prychnęłam pogardliwie.
-Popsułeś. Teraz nie mam nastroju do picia.
-
Wyszczerzyłem się do Maud.
- Służę z pomocą.
-
Zmarszczyłam brwi.
-Swoją drogą tyle razy się poddałam że następnym może cię nie być a ja znów się upiję. Wyobraź sobie że wtedy mówię prawdę.- parsknęłam śmiechem.
-
Zmarszczyłem brwi.
- Tak, to mogło by się okazać przydatne. Ale pijany doradca jest do niczego. Dlatego będę cię pilnować. Mam cię na oku. - przysunąłem do oczu dwa palce, po czym odwróciłem je do Maud.
-
-Ale pijany doradca mówiący prawdę i nie ukrywający niczego byłby chyba nie najgorszy- uśmiechnęłam się.
-
- Taa, może i tak, ale musiałbym cię trzymać na smyczy i zakneblowaną. Powiedziałaś: nie ukrywający niczego. A gdybyśmy mieli akurat jakiś zagranicznych gości, a ty byś wywrzaskiwała wszystkie swoje myśli na cały zamek, to chyba nie było by zbyt dobrze. Przytoczyć ci rozmowę, która mniej więcej by tak wygladała?
-
-Znam ją. Pełna byłaby myszy. Nie lubię myszy.- powiedziałam pokrętnie.
-I miałbyś sporo problemów.
-
Uniosłem brew.
- Myszy? Rozmowa pełna myszy? Kiedy zdążyłaś się upić, że nie zauważyłem?
_____________________________________________
Jak ja kooooooooooooocham myszy! ^^
Ty na serio ich nie lubisz? ???
-
-Nie zdążyłam. Obrzuciłabym ich wyzwiskami.- uśmiechnęłam się lekko
Lubię myszki. ^^
-
Usmiechnąłem się.
- Ta. Wchodzi jakiś gość do sali tronowej, a ty się na niego rzucasz z zębami i zadajesz mu cios w samo serce:
- Ty wredna myszo!
Ciekawe jak by zareagowali.
_______________________________
A ja kocham wszystkie zwierzęta ^^
Oprócz owadów. I nienawidzę pająków xD
-
-Zaczęliby krzyczeć.-parsknęłam śmiechem- Gorzej że na pewno podpisanie umowy nie powiodłoby się.
Uśmiechnęłam się gapiąc w chmury.
Skąd ja to znam. Lobo oj Lobo.
xD
-
- Ta... - westchnąłem, znów się kładąc. - I tak cię będę pilnować.
___________________________________
xD O kim mówisz? Ja nie jestem na Lobo.
-
-Ooooo...Patrz, kot- wrzasnęłam celując palcem w chmurę ewidentnie przypominającą kota.
Tak samo mówi Syriusz z Lobo. I nie mówię od razu że jesteś z Lobo.
-
Kiwnąłem glową.
__________________________________
Tak? xD
Muszę już iść, cześć.
-
-A tam jest wstrętna, podła mysza- parsknęłam śmiechem.
Paaaa.
-
Uśmiechnąłem się lekko. Przypomniał mi się jeszcze jeden z naszych przyjaciół. Był psem... (Saruman (i Raistlin, przy okazji ;D) z Halo Tu Psy xD Byłaś, nie?) Niestety, dawno straciliśmy z nim kontakt.
_____________________________
Już jestem
-
Zamyśliłam się. Nadal aptrzyłam w niebo które teraz pokryło się gwiazdami. Westchnęłam.
Tak jest kapitanie byłam. ;D
-
Podniosłam się do pozycji siedzącej znów obejmując rękami kolana. Ukryłam twarz. Na skraju polanki pojawił się kot. A raczej kotołak w kociej postaci. Spojrzał na Sirfalasa z pogardą. Skierował się w naszą stronę szybkim krokiem. Nie widziałam go.
-
Nowe forum:
ww.companions.darmowefora.pl/
-
Zauważyłem kotołaka. Patrzyłem na niego bez wyrazu twarzy. Przysunąłem się do Maud. Wbiłem jej łokieć w żebra.
- Maud, kotołak. Chyba do ciebie. - bezszelestnie wstałem i zwiałem błyskawicznie.
-
Uniosłam wzrok. Zmarszczyłam brwi spoglądając na stojącego za mną mężczyznę.
-Witaj Will- mruknęłam niechętnie
Chwycił mnie za ramię podnosząc do pozycji pionowej.
-Piłaś?- spytał wskazując na butelki.
Strzepnęłam jego ręką krzywiąc mnie i kopiąc go w kostkę. Cała moja wesołość i luz znikł i znów pojawiła się poważna Maud.
-To chyba znaczy nie- syknął.
-Co tu robisz?- spytałam chłodno.
-
Zaczałem się przechadzać po lesie. Mimo, iż byłem daleko, nadal słyszałem rozmowę Maud z - co wynikało z wymiany zdań - Willem. Nie lubiłem przeszkadzać w rozmowie, szególnie, gdy osoba, która nawet jeszcze cię nie zna, już mierzy cię pogardliwym wzrokiem. Zacząłem wspominać przyjaciół. Giovannę - czarno-białą dziewczynę z oczami na odwrót, Bellę - przybraną siostrę Giovanny, Logana - młodego wilka z innego świata, Lorena - smoka żywiołów, Slitha - srebrnego smoka-smokowca Sivaka, Kanga - naszego smoczego komendanta, Alice - wampirzycę, siostrę wilkołaczki, Elsę - żywiołową kotkę czarownicy, Lyima - roztrzepanego lisa o wielkich brązowych oczach, Kirah - lisicę rasy Fenek, siostrę Lyima, Guerranda - maga czerwonych szat, Raistlina - arcymaga czerwonych szat, Tasslehoffa - kendera o wielkich, wiecznie niewinnych, czekoladowych oczach, Quaratha - kapłana, Dartimiena - o przydomku Kot (bardzo właściwym zresztą), dzięki któremu zawsze udawalo nam się wyjść z każdej sytuacji (a właściwie dzięki jego ciętemu językowi i umiejętności przemawiania do ludzi).
-
-Mogłabym o to samo spytać ciebie- prychnęłam.
-Mnie? Przecież miałaś zostać dłużej. Chciałem się spotkać pogadać.-westchnął
Zmierzyłam go wzrokiem.
-Nie mam ci nic do powiedzenia Will. Nie było cię gdy udało mi się przyjechać. Wiesz Will, ja wiem co knujesz.
Spiął się.
-
Odwróciłam się do niego plecami.
-Jednak chcę cię uprzedzić nie obchodzi mnie moje miejsce na tronie. Mogę ci je oddać. Tyle że mój ojciec na to nie pozwoli. Musiałabym być martwa by się zgodził. Jeśli się zgłosisz najpewniej stoczymy walkę.
Chwycił mnie za ramię ściskając mocno. Zbyt mocno.
-Musiałabyś być martwa, ciekawe.-uśmiechnął się lekko- Czyli jeśli teraz podciąłbym ci gardło a mam doskonałą sposobność wszystko byłoby moje? Nie masz szans na obronę, bez miecza.
Milczałam przeklinając w myślach swoją głupotę.. Starałam się uwolnić jednak Will najwyraźniej nie miał zamiaru mnie puścić.
-
Usłyszałem słowa Maud i kotołaka. Natychmiast wróciłem na polanę. Błyskawicznie znalazłem się tuż za kotołakiem. Wykręciłem mu ramię, którym trzymał Maud, do tyłu. W mojej dłoni pojawił się srebrny sztylet, który przytknąłem mu do gardła. Przycisnąłem go, oznajmiając bezgłośnie, że jeśli się ruszy, to po nim.
-
Otrząsnęłam się. Spojrzałam na Will'a.
-Nawet ciebie zepsuli- westchnęłam ciężko.-Dobrze możemy to rozwiązać ale bez broni. Wiesz o czym mówię.
-A tak swoją drogą to niezłą masz ochronę- uśmiechnął się ukazując szpiczaste kły. Prychnęłam.
-A ty jesteś tak głupi żeby przytrzymywać mnie bez mojej woli. I jeszcze mi grozić- warknęłam.-Puść go Sirfalasie.
-
Spojrzałem na Maud. Wzruszyłem ramionami. W ułamku sekundy przemieściłem się na skraj lasu. Sztylet spoczywał już w moim rękawie, przymocowany do nadgarstka linką.
-
Stanęłam przed kotołakiem sztywno. Spojrzałam na niego niechętnie. Po chwili stanęłam przemieniona w białego tygrysa. On zmienił się w zwykłego, rudego. Większego. Pośpiesznie oceniłam siły przeciwnika. Rzuciłam jeszcze jedno zaniepokojone spojrzenie na Sirfalasa i przybrałam pozycję.
-
Zmrużyłem oczy. ''Dartimien'', pomyślałem, ''I te jego sztylety''. Przydałby się.
Mogło by przyjść parę moich przyjaciół? Naprawdę, nic nie zrobią, jeśli nie chcesz, ale sobie chociarz pogadamy, przez ten czas, bo, jak mnieman, nie chcesz pomocy.
-
Nie cem. Mogą przyjść. Walki tygrysów nie są zbyt spektakularne >.<"
-
Cały czas się uśmiechał. Odsłoniłam kły sycząc zirytowana. Zaczęliśmy się okrążać przy czym ja szukałam okazji do skoku a on tylko obserwował.
-
Nagle zmaterializowło się wokół mnie parę osób. Przyglądałem się im z lekkim rozbawieniem.
- Hej, Sir! - zawołał mężczyzna po mojej prawej, ze srebrnymi włosami i oczami bez tęczówek i źrenic.
- Nie mów do mnie Sir, Slith. - wycedziłem, obserwując tygrysy. - Ale cześć, Slith, Dartimien, Giovanna, Elsa i Logan. Miło was widzieć.
- Jakoś tego nie widać - mruknęła Giovanna, z długimi czarno-białymi włosami i oczami na odwrót.
- Daj spokój. Sirfalasie, miło cię widzieć. - powiedziała dziewczyna za mną, z długimi rozczochrnymi, zielono-różowo-czerwono-fioletowymi włosami. Elsa.
- Czarownico - zdrwiłem. - Jak cię wcześniej widziałem, byłaś kotką.
- Postanowiłam nieco zmienić wygląd.
- Szkoda, że nie uczesać się. - dobiegł nas głos Logana. - Witajcie, przyjaciele.
- czemu musimy się spotykać w lesie? Przyjedźcie kiedyś do Tarmish, a dopiero pogadamy. Zostałem regentem. - Dartimien wyszedł z lasu, otrzepując skurzaną koszulę.
-
Na chwilę stracił czujność i rzuciłam się na niego. Pochylił się i przeleciałam nad nim. Odwróciłam się znowu skacząc. Warknęłam drapiąc go w bok. Parsknął krótko przewracając mnie i wgryzając się w bark.
-
Odskoczyłam od niego dysząc. Odsłoniłam kły. Otrząsnęłam się spoglądając na krwawiący bark. Ryknęłam krótko. Znów doskoczyłam do niego gryząc jego łapę. Machnął drugą łapę pozostawiając długie pręgi na pysku. Wytrzymałam. Jeszcze chwilę walczyliśmy gdy przygniótł mnie do ziemi. Zaczęłam wyrywać się rozpaczliwe. Uśmiechnął się ponuro. Trzepnął łapa. Skuliłam się.
-
Wszyscy spojrzeliśmy na tygrysy.
- Hmm... Pomóc? - zapytał Slith.
- Nieee... Raczej nie. Maud nie chce pomocy. - wyjaśniłem.
- Właśnie miałam się pytać, jak tam u was. Cóż, nie jest to odpowiedni moment. - mruknęła Elsa, stając po mojej lewej stronie.
- Innego może nie być. - wzruszyłem ramionami i założyłem ręce na piersi.
- No to: jak tam u was? - Elsa spojrzała na mnie spod foletowo-żółtych brwi.
- Jak widzisz. Niezbyt dobrze. Ciągle się biją.
- A tak w ogóle, to dlaczego tutaj jesteście? - spytała Giovanna, wtrącając się do rozmowy.
- No to tak: Maud wysłała na mnie szpiega, ja po pozbyciu się go przyszedłem tutaj, Maud również weszla, ale nie wiedziała, ze tu jestem; chciała się upić. Tak jej nagadałem dobrych rad, że nie miała już nastroju do picia. Potem przyszło to to - wskazałem głową kotołaka - i się pobili.
- Ciekawa historia, nie ma co. - zauważył zgryźliwie Logan.
- Ta. - mruknąłem.
- U nas, w Tarmish, jest podobnie. Gelnia też nie jest pokojowo nastawiona. Zanim zostałem regentem, gelnianie i tarmishanie wypowiadali sobie wojny bez ustanku. - Dartimien patrzył się na Maud i Willa ze zmarszczonymi brwiami.
-
Wyprostowałam się zmieniając w dziewczynę. Usmiechnęłam się do tygrysa szeroko tak jakoś dziwnie. Nagle tak jakby go oszołomiło.
-
Uniosłem szkarłatną brew. Moi przyjaciele również unosili brwi lub marszczyli czoło.
- A co to niby było? - wyrwało się Giovannie.
- Hipnoza? - Elsa zdusiła śmiech, patrząc na Gio.
- Hipnoza? Przez uśmiechnięcie się? Może mnie też się uda? - Slith uśmiechnął się szeroko do Dartimiena, który uniósł brew.
- To niby miało być takie straszne? Weź u niej korepetycje. Może ci kiedyś wyjdzie. Za jakieś milion lat. Może.
- No dalej! Zagryź go! Zagryź! - skandował Logan. Pokręciłem glową, uśmiechając się dziwnie.
-
Wyskoczyłam przewracając kota, wyciągając sztylet i przykładając mu do gardła. Spojrzałam na niego ponuro gdy parskał gniewnie próbując się obudzić. W końcu przemienił się w ludzką postać. Puściłam go wstając.
-Nie ma magii-warknął.
Przeniosłam rękę na ugryzione ramię.
-To nie była magia- mruknęłam- A teraz znikaj mi z oczu.
Westchnął ciężko i przemienił się w kotka znikając wśród gęstych krzewów.
Usiadłam zaczynając oglądać rany i mrucząc coś niezbyt przyjemnego pod nosem. Westchnęłam wyciągając kawałek materiału i owijając go wokół ramienia.
Co do tego uśmiechu. Oglądałeś kiedyś Naruto? Bo tam główny bohater ma tak zwaną Technikę Seksapilu. Pop prostu przemienia się w nagą (co ja oglądam >.<") dziewczynę powodując u męskich obserwatorów gwałtowne krwawienie z nosa i panikę. Maud robi podobnie tylko bardzo, bardzo, bardzo, bardzo łagodniej. Po prostu się uśmiecha co powoduje senne otępienie.
-
Wszyscy powiedliśmy wzrokiem za kotem, a później spojrzeliśmy na Maud.
- Nauczysz mnie tego? - zapytał od razu Slith, zwracając się do Maud. Elsa przewróciła oczami. Gio oparła się o drzewo.
- A wracajac do naszej wcześniejszej rozmowy o Gelni i Tarmish, kto kto? Maud Tarmish, a kotołak Gelnia? Czy na odwrót? - zwróciłem się do zabójcy. Dartimien wzruszył ramionami.
- Wszystko jedno. Oboje nastawieni tak samo. I przy okazji, puki pamiętam, Chatara Kral i Lord Vulpin nie żyją. Proroctwo się spełniło.
- Tego domyśliłem się już na początku. Nie zostałbyś regentem, gdyby żyli. No, ale przynajmniej Gelnia pozbyła się tego węża, którym była Chatara.
- Vulpin był nie lepszy. - zauważył Dartimien.
- Niby tak. Tarmish też pozbyło się swego władcy.
- Właściwie, to robota Orma. Jego kieł się przebudził. Clonogh nie zniszczył go, tak jak przyrzekł.
- Ale przynajmniej złe do szpiku kości potomstwo smoczego suwerena Verminaarda, już nie żyje.
- No, a to jest plus tej histori. - przyznał mi rację Dartimien.
___________________________________________
Nie, nie oglądałem, i, szczerze mówiąc, nigdy nie chciałbym oglądać. Anime tak mnie irytuje, że... Właściwie nie wiem co. Chyba zamieniłbym się w kulę zniszczeń, albo dostałbym głupawki w skali światowej, gdyby ktoś kazałby mi to oglądać. Ja. Tego. Nienawidzę.
-
Spojrzałam na Slitha ze zdziwieniem.
-Eeee...Nie wiem czy tego da się nauczyć- mruknęłam
Potarłam ramię które już powoli zaczęło się goić. Walka w tej postaci była ogromnym plusem. Westchnęłam powracając do opatrywania.
A ja uwielbiam. Ale przynajmniej wiesz już jak działa ten uśmiechem.
-
- No cóż... - zamyślił się Slith. - Ale zawsze mam hipnozę. Dobrze jest być smokiem.
Dartimien i ja dalej rozmawialiśmy. Gio kręciła się przez chwilę, po czym zamieniła się w wilka i padła jak zastrzelona. Elsa dla odmiany zmieniła się kolorowego kota z grubym puszystym ogonem i wskoczyła na drzewo.
-
Obserwowałam Giovannę i Elsę. Zamyśliłam się.
-
Logan również przemienił się w wilka i zaczął biegać dookoła polany.
- Wiesz, Giovanna jest wilkiem magii, Elsa kotem czarownicy, Logan zmiennokształtnym w wilka, Slith smokiem. - wyjaśniłem.
-
Skinęłam głową budząc się. Poruszyłam ramieniem. Na mojej twarzy już utworzyły się blizny.
-
Spojrzałem na Gio, która nadal leżała jak martwa.
-
Gapiłam się w przestrzeń.
-
Przeniosłem wzrok na Elsę, która skakała po gałęziach jak kolorowa wiewiórka.
-
Zamyśliłam się.
Fioletowe lewitujące ślimakożerne tańczące krowy. To jest to...xD
-
Zamyśliłem się.
____________________________
Ta xD Ta wasza rozmowa z Syrkiem na Lobo ;D
-
Po chwili wstałam. Pozostały już jedynie blizny.
xD
Ziółkaaaa ^^"
-
Spojrzałem na Maud w zamyśleniu.
_________________________________________
xD
"A co robiłaś oprócz patrzenia się na tę krowę?"
"Tańczyłam kankana z jakimś dziwnym kotem i śpiewałam "Jestem bogiem"."
To mnie rozłożyło, gdy Syrek mi to mówił. xD
-
-Teraz się przespać, następna runda jutro. Chyba wybiorę magię- mruczałam pod nosem.
xD
Jestę Bogię...xD
-
Patrzyłem zamyslonym wzrokiem w przestrzeń.
_________________
xD
-
Nie wiem już co pisać >.<"
-
_____________________________
Ja też nie xD
Może przedstawię ci moich przyjaciół...?
Może ty też kogoś wymyślisz...? xD
-
Z drzewa spadło na mnie małe brązowo-rude kocię. Uśmiechnęłam się łapiąc je.
-Witaj Maud- zamruczał
Doobra.
-
W ułamku sekundy przemieściłem się, i siedziałem teraz pod drzewem, na którym stała Elsa. Spojrzałem na zastygłą w trupa Gio, leżącą po mojej prawej stronie. Logan dalej biegał, by rozładować energię. Dartimien gdzieś znikł, zacząłem się zastanawiać, czy "przypadkiem" nie wpakował się w kłopoty. Choć właściwie było to bardziej w stylu Slitha. Dartimien nas z tych wszystkich tarapatów wyciągał.
-
Rozmawiałam chwilę z kociakiem i jedno jego słowo mnie poderwało. Podeszłam do Sirfalasa wciskając mu kocię.
-Potrzymaj go chwilę muszę iść kogoś skrzyczeć.-mruknęłam odchodząc jak gradowa chmura.
-Czeeeeść jestem Selen.-kociak uśmiechnął się wesoło.
-
Uniosłem szkarłatne brwi. Położyłem kociaka z lewej strony, Gio pewnie niedługo wstanie "z martwych". Nie myliłem się. Wadera otworzyła jedno czarno-białe oko i zaczęła wpatrywać się w kociątko. Przy okazji zorientowałem się, że Slitha również nie ma. Pokręciłem głową, uśmiechajac się lekko. To dlatego Dartimien znikł. Ocknąłem się i spojrzałem na kota, już bez uśmiechu.
- Sirfalas. Trup po prawej to Giovanna, biegający wariat to Logan, kolorowa idiotka na drzewie to Elsa, biały dziwak to Slith, a zielony morderca to Dartimien. - wyjaśniłem zwięźle, rozgladając się.
-
Skinął głową. Z dali dało się już słyszeć mój wrzask.
-
Spojrzałem w stronę, z której dobiegł wrzask. Spojrzałem w górę, na Elsę.
Elsa:
http://fc01.deviantart.com/fs6/p/2005/084/e/e204bec9f11f4f63.jpg
-
-On zostaje ze mną- darłam się na Willa który wyraźnie wzburzony lazł za mną próbując wyprzedzić.
-I co mam powiedzieć jego ojcu, że rozwydrzona księżniczka postanowiła go zatrzymać- dorównywał mi głosem.
-Jego ojciec ma Selena głęboko gdzieś- warknęłam zmierzając w stronę Sirfalasa.
-On nawet nie jest twoją rodziną- zawołał.
-Ja nie mam rodziny- odkrzyknęłam, biorąc kociaka na ręce.
-
Wymieniłem spojrzenia z Elsą i Giovanną. Nawet Logan się zatrzymał i gapił sie na kotołaki szeroko otwartymi szarymi oczami. Wstałem szybko, zakładając ręce na piersi. Elsa wlazła mi na ramiona, a Logan i Giovanna stanęli po moich bokach. Z lasu wynurzyli się jeszcze Dartimien, ktory stanął obok Giovanny, z mojej prawej strony i Slith, który ustawił się obok Logana, z lewej. Zazwyczaj nad nami krążył jeszcze Khellendros, a my byliśmy strażą Alice. I od czasu do czasu, był też Loren i Dalemir.Fonrar i Thesik zawsze zostawały, z dziewczyn tylko Gio i Elsa chciały nam towarzyszyć.
-
-Dobra Selen, chcesz zostać ze mną czy wrócić do domu?- spytałam kociaka.
-Z tobą- mały wahał się nieco patrząc na Willa który wyczyniał tańce aby pokazać na nie.
Uśmiechnęłam się lekko. Obejrzałam się na Willa który był akurat w chwili grożenia śmiercią.
Podeszłam do niego a ten natychmiast zaczął wiać.
-Głupi, i tak go dognam- burknęłam.
-
Dalej staliśmy, przyglądając się scenie z rozbawieniem.
-
-Will, na następną próbę wybieram miecze- zawołałam zanim. Coś w jego uśmiechu zastanowiło mnie. Burknęłam coś o spokoju i mojej głupocie.Spojrzałam na Selena który obserwował mnie zmartwiały z przerażenia.
-Coś nie tak?- spytałam uprzejmie marząc o ciepłym mleko i własnym łóżku.
-Próba...Przegrasz z nim. Nie powinnaś tego robić-szepnęła. Uśmiechnęłam się uspokajająco.
-Dam radę- mruknęłam.
-
Mruknąłem coś do ucha Elsie, stojącej na moich ramionach, nie odrywając wzroku od kotołaków. Elsa parsknęła śmiechem. Logan przemienił się i skakał wzrokiem od jednego kotołaka do drugiego. Gio również zmieniła się w dziewczynę i stała teraz, gapiąc się otwarcie na Selena. Slith i Dartimien zastygli jak posągi.
-
-Ymmm...Coś się stało?- spytałam mrugając gdy poczułam na sobie spojrzenia.
-
- Skąd - odparłem, uśmiechając się lekko. Slith wymienił spojrzenia z Giovanną. Logan podszedł do Dartimiena i zaczęli cicho rozmawiać.
- Po prostu u nas jest tak samo. Bez przerwy kłótnie, ale jak to w rodzinie. - mruknęła Elsa z drwiącym uśmieszkiem i zeszła na moje przedramię. Wziąłem ją na ręce.
-
Usmiechnęłam się lekko. Puściłam Selena który obserwował mnie jak osobę bardzo, bardzo naiwną. Westchnęłam.
-
- Wiesz, my wszyscy jesteśmy właściwie rodziną. Nikt z nas nie ma prawdziwej rodziny, więc są nią nasi przyjaciele. - powiedziała nagle Elsa, nie spuszczając wzroku fioletowych oczu z Maud.
-
-Ja nie mam ani przyjaciół ani rodziny. Jestem sama i pozostanę do końca.-powiedziałam twardo z dziwnym błyskiem w oku.
-
Elsa wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz. Jeśli wolisz być sama do końca życia.
-
-Uniknę wielu kłopotów. Ja tylko ranię- burknęłam omijając ich wzrokiem. Nie chciałam wracać do czegokolwiek.
-
Kotka czarownicy wzruszyła ramionami raz jeszcze. Logan szturchnął Dartimiena pięścią w ramię i zaczęli się z czegoś śmiać. Slith i Giovanna podeszli do nich i również zaczęli rozmawiać. Elsa mrugnęła do mnie, uśmiechając się przebiegle i wdrapała się ponownie na moje ramiona.
-
Westchnęłam ciężko biorąc Selena na ręce. Odwróciłam się zmierzając w stronę pałacu.
-
Zamyśliłem się ponownie. Elsa zeskoczyła z moich ramion, zamieniając sie w człowieka.
-
Wyszłam.
-
Machnąłem ręką na przyjaciół. Wyszliśmy.