Entopia
Tereny elfów => Rubinowa Równina => Wątek zaczęty przez: Maud w Czerwiec 17, 2013, 20:08:28
-
Niedaleko stąd jest miejsce ostatniej wielkiej bitwy smoków z elfami. Rosną tu krwiste maki jakby na pamiątkę tamtych tragicznych wydarzeń.
-
Weszłam za Gorlanem. Konik pozwolił się dosiąść. Westchnęłam delikatnie ruszyłam piętami. Stępem poszedł na przód. Zaczęłam się rozglądać. Kilka drzew i co najważniejsze skały.
-
Wszedłem z Elsą przy nodze. Kotka Czarownicy biegła za mną naburmuszona.
-
Pojawił się Will na tym swoim karym rumaku. Koń był wielki "ognisty". Gorlan wyglądał przy nim jak małe źrebię. Westchnęłam ciężko przyglądając się chłopakowi. Miał na sobie lekką zbroję. Wyposażony w tarczę i miecz. Ja miałam jedynie dwa noże i łuk. I byłam bez ochrony w postaci zbroi.
-
Oparłem się plecami o jakąś skałę. Założyłem ręce na piersi, podczas gdy Elsa wskoczyła na głaz, o który się opierałem. Stanęła za mną, a później usiadła.
- Dlaczego to robisz? Ona nie chce pomocy. Zwiewajmy stąd, nie chcę skończyć jako siekany kotlet. - Elsa położyła mi łapę na ramieniu.
- Dlaczego to robię? No cóż. Nie lubię litości, a ona wysyła na mnie szpiegów, by mnie chronić. To denerwujące. A ja tylko się denerwująco odwdzięczam. - wzruszyłem ramionami. - A ty nigdy nie skończysz jako siekany kotlet. Dobrze o tym wiesz.
- Taaak... Jestem zbyt inteligentna, sprytna i szybka na to.
- Nie o to mi chodziło. Swoją drogą, nie jesteś zbyt skromna, wiesz?
- To część mojej natury - uśmiechnęła sie promiennie. Parsknąłem tylko, unosząc kącik ust.
-
Omiotłam wzrokiem wszystko jeszcze raz. Odetchnęłam.
Umm...Mam już tekst na Sirfalasa. "Po raz kolejny ratujesz mi tyłek. To zaczyna mnie peszyć."
-
Elsa położyła się. Spojrzałem na Maud.
xD
Cóż, Sirfalasa to nie rusza xD
Wejdziesz na Alex and Alice?
Zaraz wracam, idę na obiad
-
Will zbliżał się wolno. Zarejestrowałam że jego koń był nie bardzo do jeźdźca przywiązany.
Może wzruszyć ramionami.
Ni bardzo za dużo kart. Gubię się >.<"
Ok
-
Spojrzałem na niebo. Elsa z porotem usiadła i miauknęła.
________________________________
Już jestem
Ok, no cóż. A później?
-
I ja ruszyłam w stronę przeciwnika. Ponuro kiwnęliśmy sobie głowami. Odsunęłam się i ruszyłam wolnym kłusem dookoła.
-
Obserwowałem konie niewidzącym wzrokiem. Myślami byłem daleko.
______________________________________________
Maud, wejdź na Alex i Alice, musisz napisać w biurze, że oddajesz formularz, u nas tak jest
-
Szukałam miejsca z którego mogłabym strzelać.
Hai, hai.
-
Elsa mrużyła fioletowe oczy, machając puszystym ogonem.
____________________________
Hę?
-
Will zajechał mnie z boku. Prychnęłam bo była to tak prosta sztuczka że póki miałam Gorlana nie mogła się udać. Konik uniósł się machając przednimi kopytami w powietrzu. Will zmuszony był się odsunąć.
-
Elsa znalazła gdzieś ostry kamyk i teraz wydrapywała nim na głazie kratkę do gry w kółko i krzyżyk.
-
Gorlan pognał dalej a ja pozostawiając mu wybór drogi wyciągnęłam strzałę nakładając ją pewnym ruchem na cięciwę i strzelając. Wszystko stało się w ciągu ułamka sekundy. Strzała wbiła się w tarczę Willa.
-
Elsa sztrchnęła mnie, uśmiechając się z wyższością. Spojrzałemna jej dzieło bez zbędnego zainteresowania.
- Grać ci się zachciało? Uprzedzam cię, że będziesz musiała to robić sama.
Elsa przewróciła oczami.
-
Uśmiechnęłam się wysyłając następną. Ta tym razem przeleciała tuż koło ucha konia płosząc zwierzę która zrzuciło jeźdźca.
Dlaczego nie? Will może mnie przecież trochę podziabgać mieczem...xD
-
Spojrzałem na kotołaka na ziemi. Elsa parsknęła, przeciągnęła się i zaczęła miauczeć.
_______________________________
Eeee... Dlaczego nie... Co?
-
Zeskoczyłam z konia i pognałam za jakąś skałę. Znów wycelowałam łuk.
Nie zagrać w kółko i krzyżyk. ;D
-
Zerknąłem jeszcze raz na planszę.
- No dobra. Nudzi mi się. Ale tylko jeden raz.
Elsa uśmiechnęła się od ucha do ucha. Dosłownie. Zagraliśmy, wydrapując kamieniami krzyżyki i kółka. Wygrałem.
- Nudzi mi się. - zaczęła marudzić Elsa.
- To sobie pobiegaj - zaproponowałem niewinnie. Zmierzyła mnie wzrokiem.
Tak jakoś myślałem ;D Ale chciałem sprawdzić xD
-
Strzała świsnęła w powietrzu i wgniotła zbroję. Zaklęłam wiedząc że nie zabrałam specjalnych strzał.
-
Elsa miauknęła marudnie i zamachnęła się na mnie łapą. Odchyliłem się w porę.
-
Will szedł już w moją stronę z mieczem w gotowości. Syknęłam posyłając w jego stronę następny pocisk.
-
Uniosłem kącik ust. Te moje kłótnie z Elsą stały się już normą niemal tak bardzo, jak wieczna irytacja Giovanny.
-
Był tak blisko że zmuszona zostałam wyciągnąć oba noże. Zasłoniłam się przed pierwszym ciosem.
-
Elsa chyba myślała o tym samym
- Pamiętasz jak pokłóciliśmy się wszyscy ze sobą w środku jakiejś bitwy? - spytała. - Nie pamiętam kiedy to było, ale było nieźle. Wszyscy uciekli, tak się Giovanna wściekła. Jeśli by się dobrze zastanowić, to Slith też chyba zwiał, nie?
Wróciłem pamięcią do tamtego wydarzenia.
- Taaak... Wtedy jeszcze mieliśmy łączność z Khellendrosem. On jeden był właściwie odporny na gniew Giovanny.
- Nic dziwnego. Sam taki był. Może Giovanna to jego drugie wcielenie. - parsknęliśmy śmiechem.
-
Odbiłam kilka ciosów ale ostatni mnie dosięgnął. Syknął czując rozcinające materiał i ciało ostrze. Długa rana na ramieniu świadczyła o tym jak bardzo Will stał się groźnym przeciwnikiem.
-
- Albo daleka rodzina. - podsunąłem, na co Elsa zaksztusiła się ze śmiechu.
-
Uśmiechnął się triumfalnie. Zrobiłam szybko krok przemykając się dalej. Nie zauważyłam że swoimi atakami wyprowadzał mnie coraz dalej i dalej w step.
-
Elsa otarła łzy z fioletowych oczu. Spojrzałem na Maud.
-
Uchylałam się przed ciosami osłaniając nożami. Will nie dawał mi się odsunąć na odległość oddania strzału.
-
Zamyśliłem się.
-
Udało mi się go zranić. Zatrzymał się na chwilę a ja podcięłam mu nogi. Syknęłam zbliżając się z noże m i wytrącając miecz z ręki.
-
- Wiesz co? - odezwała się nagle Elsa. - Stawiam na mój przepiękny ogon, że ona wygra.
- Ta... - mruknąłem zamyślony. - Masz rację...
- Ja zawsze mam rację. - podkreśliła Elsa z wyraźnym samozadowoleniem.
-
Miękkim krokiem podeszłam bliżej po czym Will uśmiechnął się wesoło chichocząc. Zatrzymałam się osłupiała.
-Myślisz że pozwoliłbym ci mnie zabić?-spytał z zadowoleniem w głosie. A potem poczułam już tylko ręce chwytając mnie i odrzucając z nadludzką siła. Głuchy łoskot świadczył o skale za moimi plecami. Osunęłam się po niej z cichym jękiem.
Jeszcze chwilę rozmazany obraz stał mi przed oczami a później zapadła ciemność.
Will patrzył na omdlałe ciało jeszcze chwilę a później roześmiał się.
-Dobijcie ją- powiedział odchodząc wolnym krokiem.
Sługi zaczęły nieuchronnie zbliżać się.
-
To jak, mam ci pomóc?
-
Nie wiesz zostaw mnie niech poszatkują moje ciało...xD
Oczywiście że pomóc.
-
Wyjąłem miecz, podchodząc do zbliżających się sług. Elsa podbiegła do Maud, zamieniając się przy skoku ze skały w dziewczynę.
- Hej! - syknęła. - Obudź się! Nie czas na spanie!
W końcu spojrzała na mnie i zamknęła na chwilę oczy. Po chwili spojrzała na Maud.
-
Weszli Dartimien, Slith, Giovanna i Logan. Logan i Giovanna skoczyli do przodu w wilczych postaciach, a Dartimien i Slith ruszyli za nimi; Dartimien ze sztyletami w dłoniach, a Slith z rozłożonymi szeroko wielkimi skrzydłami i długimi srebrnymi pazurami.
-
Obudziłam się. Zamrugałam bo świat troił się w oczach. 1 Elsa, 2 Elsa 3 Elsa. Poddaję się. Machnęłam gwałtownie głową wzbudzając proces wyczerpanego ciała.
-
Elsa zmieniła postać na kocią i doskoczyła do Maud.
- Ilu ich jest? Powiedz wszystko, co wiesz. Są uzbrojeni? Doświadczeni?
-
Uniosłam się by po chwili osunąć na kolana znacząc na zimnym kamieniu krwawy ślad. Odruchowo rozejrzałam się za swoimi nożami. Leżały obok mnie łuk odrzucony nieco dalej.
- Około 15 ale jest ich więcej. Wiem że Will szkolił jakąś grupkę. Ale najprawdopodobniej potrafią jedynie walczyć mieczem.-mruknęłam łamiącym się głosem.
Podniosłam się znowu.
-
Elsa przesłała wiadomości do mnie i reszty. Gio, Logan, Dartimien i Slith zrównali się ze mną. Logan odsłonił kły i zaczął warczeć. Giovanna przygotowała w myśli zaklecia i rownież odsłoniła kły. Jej oczy na odwrót rozbłysły. Slith machnął lekko skrzydłami, srebrne szpony zalśniły w słońcu. Dartimien trzymał w dłoniach cztery sztylety, za pasem widać było kolejnych szesnaście. Wiedziałem, że ma także noże poukrywane w kieszeniach, rękawach i za pazuchą. Ja sam trzymałem miecz w lewej dłoni, a w szponach prawej Serce Dracarta. Miałem również krótki miecz, kilka sztyletów i łuk. Elsa została przy Maud, bardziej po to, by nie dopuścić ją do walki, niż by ją chronić. Widać było, że wolałaby walczyć, niż ochraniać.
-
Przymknęłam oczy oddychając nierówno. Gorlan który obserwował mnie uważnie przesz pewien czas nie wtrącając się do walki podszedł bliżej. Nakryłam dłonią miękkie nozdrza. Spojrzałam ze złością na prawe ramię bezwładnie wiszące. Łuk byłby na nic. Uniosłam lewą rękę ocierając czoło z krwi.
-Możesz iść.-powiedziałam cicho łamiącym się głosem do Elsy.
Patrzyłam w ziemię wściekła na siebie a jednocześnie zdruzgotana.
-
Elsa potrząsnęła głową, patrząc na mnie i resztę. Zwolniliśmy nieco, czekając aż zaatakują.
-
-Walczę do końca ale mam zdrowy rozsądek. Moim zadaniem jest unicestwiać ale bez narażenia swojego życia bo wtedy mogłoby się wydać. Uciekam jeśli nie mam szans. Nie jestem rycerzem nie mam zamiaru oddawać życia za spotkane po drodze osoby.
Możesz sobie nimi pokierować ^^.
-
Elsa wzruszyła ramionami.
- Czy ktoś tu mówi o oddawaniu życia? I przypominam, że wcale nie jesteśmy "spotkanymi na drodze osobami".
A czemu ja? Lepiej tyyy...
-
Złapałam Gorlana oddalając się wolnym krokiem.
Nie cem pociachać cię na kawałki. Um...Dodam że co do broni to została mi jedna dłoń która może całkiem nieźle walnąć ^^
-
Elsa spojrzała za oddalającą się Maud.
Nie pociachasz ;D Kieruj, bo cię ziem >.<"
-
Słudzy zaatakowali Sirfalasa i resztę. Przystanęłam. Jeden wyrwał się z obławy pędząc w moją stronę. Patrzyłam jak się zbliża ze stoickim spokojem a później zaczęłam przeszukiwać rękaw. Stanął przede mną z wyciągniętym mieczem.
-Nie uciekniesz-syknął
Przeróciłam oczami zwinnym ruchem umieszczając sztylet między palcami i z całym rozmachem waląc go wolną pięścią w podbródek. Normalnie ten cios tylko by zamroczył ale sztylet przebił się przez ciało. Spojrzałam na osuwające się ciało.
-
Pzebiłem jednego z sług mieczem, jednocześnie zabijając drugiego Sercem Dracarta. Rozdzieliliśmy się. Logan skoczył na jednego, Giovanna wyznaczyła sobie drugiego. Dartimien rzucił czterema sztyletami naraz, z których wszystkie dosięgły po jednym celu. Slith przebił kogoś szponami.
-
Wyciągnęłam sztylet i puściłam Gorlana.
-Uciekaj-syknęłam do konika który posłusznie wybiegł. Usiadłam pod drzewem owijając się dziwnym płaszczem w szaro-zielone plamy. Jeśli pozostawałam nieruchomo byłam niewidoczna, zlewałam się z tłem.
Zostało ok. 11. Teraz byli ostrożniejsi, nie podchodzili tak chętnie. Jeden za drugim rozglądali się. Byli marionetkami którym nakazano zabić mnie.
-
Giovanna skoczyła na kogoś, warcząc i wgryzając się w jego szyję. Logan zacisnął kły na czyjejś ręce, łamiąc ją. Ciąłem jednego z sług, rozcinając mu gardło, zacisnąłem szpony na Sercu Dracarta, wysysając energię z otoczenia. Slith skręcił jednemu z ludzi kark. Dartmien pozbył się kolejnych czterech ludzi sztletmi.
-
Wyciągnęłam medalion z kobaltowym szkiełkiem. Dotknęłam nim złamanej ręki która zaczęła się zrastać. Jęknęłam cicho.
Reszta przeciwników uciekła widząc swoją porażkę.
-
Oparłem się plecami o jakąś skałę, wkładając wyczyszczony już miecz, do pochwy. Dartimien podszedł do mnie z Giovanną. Z dłoni zabójcy zniknęły już sztylety, Giovanna była w ludzkiej postaci. Logan zawrócił do nas i padł na ziemię niedaleko. Slith również do nas dołączył, już bez szponów jak sztylety, ze złożonymi skrzydłami. Elsa wskoczyła na ramiona Dartimienowi. Porozumieliśmy się wzrokiem.
-
Siedziałam tak chwilę zamyślona. Jak dobrze byłoby zniknąć. Zapomnieć. Odrodzić się w nowym wcieleniu. Czy wtedy życie stałoby się łatwiejsze. Uśmiechnęłam się gorzko. Nie. Sama je utrudniam. Wstałam. Zamknęłam oczy opierając się o drzewo.
Ktoś stanął obok mnie. Przeniosłam na niego wzrok. Nie obchodziło mnie kim był czy miał dobre zamiary. Zamarłam. Mistrz.
-Witaj Maud-ciche słowa. Zamrugałam.
-Witaj staruszku-mruknęłam przecierając oczy. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-
- No nieźle. - mruknęła Elsa. - Ostatni raz brałam udział w bitwie jakieś... Nie pamiętam. Ale dawno. A teraz musiałam siedzieć w miejscu i się nie ruszać. Co to za zabawa? Tylko siedzieć, nie walczyć...
Uniosłem kącik ust.
- To nie była zabawa. I dobrze wiesz, że jak zaczniesz walczyć, to nie bedziesz mogła przestać, zabijesz wszystkich w promieniu kilkunastu kilometrów. A odnoszę wrażenie, że tu wszyscy chcą raczej żyć.
- Zmieniłeś się. - Elsa spojrzała mi w oczy, przeskakując na skałę obok mnie. - Kiedyś byłeś inny. Bardziej przypominałeś Khellendrosa, teraz bardziej mnie.
Parsknąłem.
- To doprawdy wielkie pocieszenie. - pokreciłem głową, a mój uśmiech znikł. - Wolałabyś, żebym się nie zmienił?
- Nie. - odparła szybko Elsa. - Teraz jest... Lepiej? - pokręciła głową i usiadła obok mnie, na skale. - Nie wiem. Ale teraz jesteś jakby milszy.
Znow się lekko uśmiechnąłem.
- Milszy, powiadasz? A ty stałaś bardziej poważna, nigdy taka nie byłaś. Wcześniej wszystko było dla ciebie zabawą.
- Nadal jest. Tylko zaczęłam dostrzegać negatywne strony tej zabawy. - Elsa uśmiechnęła się.
- Jakie? - wtrącił się Slith.
- Was. Nie jesteście moimi przyjaciółmi. - Elsa spojrzała po twarzach wszystkich.
- Nie? - zdziwił się Dartimien. Logan podszedł do nas i usiadł. Nawet Giovanna się zainteresowała rozmową.
- Nie. Jesteście moją rodziną. Cóż, wszyscy jesteśmy rodziną, bo nikt z nas nie ma tej prawdziwej. - Elsa westchnęła.
- Fakt. - potwierdziłem, ku zdziwieniu wszystkich. - Przyjaciół można dobrać. A rodzine dostaje się w spadku. - uśmiechnąłem się. Elsa wybuchła śmiechem. Dartimien uniusł kącik ust. Nawet Gio lekko sie uśmiechneła. Slith wykrzywił twarz w uśmiechu, a Logan szczeknał krótko. Trudno było nie zauważyć, że to wilczy śmiech.
-
Uśmiechnął się lekko. Odwróciłam twarz. Westchnął.
-Nadal nie szanujesz swojego ciała?-spytał wskazując na moje rany.
-Tak, głupia jestem. Ale rany są spadkiem walki. Ja już mam dość-mruknęłam pod nosem.
-Dość zabijania? To do ciebie nie podobne.
Spuściłam wzrok.
-Myślałam że Will mi ufa. Że mimo wszystko...-jęknęłam opadając na ziemię podciągając kolana pod brodę.
-Dlaczego wszystko musi być takie trudne?-spytałam patrząc jak mnie obserwuje.
-To ty zaufałaś niewłaściwej osobie.-powiedział cicho.
Bezmyślnym wzrokiem gapiłam się w dal. Powróciłam do wspomnień.
Stała w wielkiej sali. Młoda to było wiele lat temu.
Ojciec mówi. Mówi że nie powinna tego robić że...że...że to ona zabiła matkę.
Patrzy się na niego zdruzgotana. On patrzy na nią z żalem ze smutkiem.
Ale za tronem stoi jeszcze ktoś. Wysoki chłopak o brązowych jak jej włosach. Uśmiecha się. Uśmiecha się perfidnie.
Łzy stają jej w oczach. Jedna po drugiej spływają po policzkach.
Wybiega z sali łkając cicho. Już za drzwiami w swoim pokoju.
Prostuje się.Obiecuje sobie że nigdy więcej nie będzie płakać. Nie da tej satysfakcji.
Ociera oczy. Dumnie unosi głowę. Zbiera rzeczy i wychodzi z pałacu by już nie wrócić na najbliższe lata
-
Zamyśliłem się. Giovanna usiadła obok Logana. Slith oparł się o skałę obok mnie.
-
-Mówisz że to moja wina?-spojrzałam na Mistrza.
Skinął głową.
-Musisz się jeszcze nauczyć kilku rzeczy.-uśmiechnął się słabo a potem znikł.
Znów zostałam sama.
-
Slith zaczął rozmawiać z Dartimienem. Spojrzałem na Elsę, Maud, Logana, Giovannę, Slitha i Dartimiena.
-
Wysunęłam z kieszeni mały naszyjnik. Puściłam go w trawę. Wstałam otrzepując ręce.
Ile ty masz oczu żeby na wszystkich jednocześnie patrzeć.
-
Wyjąłem Serce Dracarta. Czarno - fioletowa kula była teraz matowa, ciemnofioletowy dym kłebił się w jej wnętrzu.
Patrzyłem po kolei xD
-
-Głupia...Łamiesz się.-warknęłam do siebie.
Rozejrzałam się.
Cóż...xD
-
Uniosłem brew, słysząc słowa Maud.
xD
-
-Baka. Trzeba zacząć nie myśleć o innych. Cóż muszę dostać jakieś zlecenie. Może będzie lepiej. Zarobię trochę i pójdę w świat zostawszy sama na wieki. Pustelniczka.
Moja postać gada do siebie ważąc problemy i nie wiedząc że ją słyszysz.
-
- Elsa, kto teraz opiekuje się babcią Belli? Skoro nas nie ma... - spytałem od niechcenia Elsy, która wydawała się najbardziej skłonna do rozmowy.
- Och, Ross Wakeman, pamiętasz go? To ten, który... - słuchałem przenikliwego głosu Elsy, ale po chwili zupełnie się wyłączyłem.
-
-A może lepiej byłoby zabić Willa?-spytałam sama siebie- Nie. Nie lepiej.
Westchnełam opierając się o drzewo.
-
Patrzyłem się, zamyślony, w przestrzeń. Elsa, która cały czas nawijała, nic nie zauważyła.
-
Zamyśliłam się gapiąc w ziemię.
-
Elsa dalej gadała coś do mnie, choć w ogóle jej nie słuchałem.
-
Westchnęłam cicho i wyjęłam kilka noży. Zaczęłam szukać łuku.
-
Oprzytomniałem.
-
Podniosłam łuk sprawdzając cięciwę.
-
Spojrzałem na Maud.
Ja już nie wiem co pisać xD
-
Zawinęłam się w płaszcz. Znów zaczęłam stapiać się z tłem.
Ja też nie. >.<"
-
Spojrzałem na niebo.
-
Zwinęłam się w kłębek.
-
Zamyśliłem się.
-
Opuściłam głowę.
-
Nie wiem co pisać >.<"
-
Wymyśl jakąś akcję.
-
Uch, sorry, muszę iść. Zganiają mnie z kompa.
-
Ja też >.<"
-
Spojrzałem na Maud.
-
Skrzyżowałam nogi zamyślona.
-
Przeniosłem wzrok na niebo.
-
Nuudyyy...
-
Noooo...
-
Wymyśl coś bo mój mózg wysiadł na niewłaściwym przystanku w autobusie i nadal go szukam.
-
xD Ale nie mam pomysłów >.<"
-
Chorera.
-
To ty coś wymyśl ;D
-
Kiedy nie wiem. Może strzelanie w szanowną Maud środkami usypiającymi?
-
xD Tylko po co xD
-
Żeby zobaczyć po ilu środkach uśnie. Uwaga! Przyjmujemy zakłady.
-
Uch, ale mi się spać chce...
-
Cholercia chyba nie ta strona. Widzisz gdzieś strzałkę z zielonym puszkiem?
-
Eeee...
-
Eeeee...
-
Eeee... Co?
-
Eee...Nic.
-
Aaahaa...
-
Eee...Jaki kolor mają oczy na tym awie?
-
Eeee... Na czyim avie?
-
Na moim.
-
Pomarańczowe, daltonistko xD
-
Eeee...Dla mnie są brązowe.
-
Serio widzisz je brązowe? Zaczynam się niepokoić... To czysty choć trochę zgaszony pomarańcz. ???
-
Tylko że dla mnie to taki czerwono-brązowy.
-
Aha xD
-
xD
-
Dla mnie to po prostu zgaszony pomarańcz xD
-
Po prostu xD
-
Eee...? Co "po prostu"?
-
Eee...Nic.
-
???
-
Szkoła...Nieeeeeee!
-
Zgadzam się w stu procentach >.<"
-
Ja nie cem. Ten początek roku był koszmarny. Dyra gada jak robol.
-
Nasz gadał tylko niepełne 10 min. Chińska zupa ;D A jak poszliśmy o klasy, to był tylko churalne dzień dobry, pani nas przeliczyła i spytała czy ktoś ma jakieś pytania. Pół klasy miało pytnia: kiedy pójdziemy do domu? xD A dopiero co weszliśmy. I zaraz wyszliśmy, b pani nas puściła ^^ Jupiiii xD
-
xD
-
xD Wejdź na lisy
-
Łok.
-
;D
-
xD
-
;D
-
Wstałam wychodząc w połowie drogi spotykając się z elfickim strażnikiem.
-
Spojrzałem na Maud. Za moim wzrokiem podążyli Giovanna, Logan, Elsa, Dartimien i Slith.
-
Z dali słychać było jeszcze wrzaski strażnika gdy poszłam dalej bez słowa.
-
Wyszedłem razem z Dartimienem, Elsą, Slithem, Loganem i Giovanną.
-
Że ci się chcę te imiona wypisywać T-T
-
;D